Aleksandra Niedźwiecka
Misiek K., pseudonim Obcy
"Obcy w szkole"
- … Za mną widzą Państwo szkołę, w której wydarzyła się ta tragedia. Niestety, nie udało nam się dotrzeć do żadnego z nauczycieli czy uczniów – ci, którzy nie zostali przewiezieni do szpitala, uciekli w popłochu, odmawiając odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Policja wciąż ustala motywy Miśka K., pseudonim Obcy, który jest sprawcą porannej masakry. Dla Kanału 4 mówiła Katarzyna Jezierska.
- I… cięcie! Mamy to.
- Bogu dzięki. Już sama świadomość tego, że on przechodził tędy co rano napawa mnie przerażeniem. – młoda reporterka obejrzała się za siebie niepewnie.
- Kto by pomyślał, no nie? – rozczochrany i niestarannie ubrany kamerzysta ostrożnie ułożył sprzęt w busie i odpalił papierosa. – W sensie, że taki świr przez kilka miesięcy pisał sobie kartkóweczki z matmy w tej samej sali, siedział w tej samej bibliotece i sikał w tym samym kiblu, co banda dzieciaków, które dzisiaj rano wysłał na OIOM.
- Wiem, jak pretensjonalnie to brzmi, ale powiedz mi, gdzie byli nauczyciele? Gdzie był dyrektor, pedagodzy czy choćby rodzice? No gdzie? – dziennikarka opadła na siedzenie pasażera latryny oznaczonej wielkim logiem Kanału 4, która „zawsze pierwsza zjawiała się na miejscu najistotniejszych wydarzeń”.
- Podzielić się z tobą okrutną prawdą? – kamerzysta wetknął głowę do kabiny, trzymając rękę z papierosem z dala od niej. Naprawdę nie miał ochoty na kolejne starcie z naczelnym, który biegając po gabinecie niczym mały, rozzłoszczony piesek, wciąż szczeka o tym, że nie wolno im palić w służbowym samochodzie, hau hau. Wspomnienie szefa na chwilę wybiło kamerzystę z rozmowy ze swoją partnerką, niestety, tylko zawodową. Wspólnie stwierdzili, że jakakolwiek większa zażyłość między nimi nie ma prawa bytu – on nie opuszczał deski po wizycie w toalecie, palił w mieszkaniu i nie chciał słyszeć o małżeństwie, ona dobierała ręczniki pod kolor mydła w płynie, marzyła o gromadce dzieci a jej najgorszym uzależnieniem był świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy, który wlewała w siebie litrami. Te ogromne różnice między nimi znikały jedynie nocami, w łóżku, no, ale rano z łóżka trzeba wyjść.
- No? Strzelaj. Jestem gotowa. – spojrzała na niego z wyczekiwaniem. Przez myśl przemknęło mu, że uwielbia jej niebieskie oczy. Ona z kolei szybko wyrzuciła z głowy wspomnienie jego rozczochranych włosów na swoim policzku.
- Dorośli mają w dupie dzieciaki. Byle takie to się najadło, lekcje odrobiło, pokój posprzątało i na zajęciach obecne było.
- Myślisz, że…
- Nie, nie myślę. Ja to wiem. Świat jest okrutny, pogódź się z tym wreszcie. – jego stanowczy ton w parze z jego stanowczym wzrokiem sprawiał, że czuła się naprawdę malutka. Dobrze o tym wiedział. Odruchowo nachylił się, chcąc cmoknąć ją w czoło, by dać jej choć odrobinę poczucia bezpieczeństwa, szybko jednak opamiętał się, zatrzasnął drzwi a sam zajął miejsce po stronie kierowcy.
- Wypadek na skrzyżowaniu Fabrycznej i Holowniczej. – przeczytał z kartki ich następny punkt docelowy i spojrzał na reporterkę. Siedziała jak zahipnotyzowana, wpatrując się w budynek szkoły. Szkoły, którą pewnie teraz zamkną. No, chyba, że dyrciowi uda się wyciszyć całą sprawę, co w sumie nie powinno być aż tak trudne – wszyscy wiedzą, że coś się stało, ale w sumie nikt nie jest pewien, co. Jedna z wersji mówi, że nowy uczeń zemścił się na swoich prześladowcach. Inna, że wpadł w szał, prawdopodobnie przytłoczony negatywnymi emocjami: problemy w domu, trudności z nauką, brak znajomych i takie tam. Większość ludzi twierdzi, że miał wspólników – że to po prostu wybryk, głupi kaprys młodzieży z marginesu społecznego, dzieciaków, którym udało się zwiać, zostawiając Obcego w roli kozła ofiarnego. Jeśli spojrzeć na skalę porannej masakry, ta wersja wydaje się być najbardziej prawdopodobną – jeden uczeń liceum nie jest przecież w stanie zaatakować gołymi rękami tylu osób i nie odnieść przy tym żadnych obrażeń. Jednak patrząc na tego chłopaka trudno jest uwierzyć, że działał w mniej lub bardziej zorganizowanej grupie. W sumie patrząc na niego nie da się stwierdzić nic więcej. Nic a nic.
- Jedź już. Proszę. – dziennikarka spojrzała na niego przestraszonym wzrokiem.
- Jasne. – nic więcej nie zdołał z siebie wykrztusić. On też był przerażony. Szybko odpalił silnik i wyjechał na ulicę nie oglądając się wstecz.