Andrzej Boroński
Przygody tak cudowne, jak również autentyczne...
"... i oto ukazał się mu wspaniały jeleń ze sporym, na metr wysokim drzewem między rogami, które całe usiane było owocami."
Zapewne większość z nas słyszała o niezwykłych, wręcz niewiarygodnych przygodach barona Münchhausen'a. A może ktoś, ciut skłamawszy, usłyszał pod swoim adresem „Łżesz jak Münchhausen!”? Imieniem tym od dawna zwą ludzi zmyślających lub przypisujących sobie wszelkie cudowne bohaterskie uczynki, których oni nie mogli dokonać z jednej prostej przyczyny – były fizycznie niemożliwe.
Sądziłem, że bohater jest zmyślony, bo perypetie, jakie przeżył były wręcz niewiarygodne. Okazuje się jednak, że za osnowę opisanych zdarzeń zostały wzięte opowieści faktycznie żyjącego w osiemnastowiecznych Niemczech barona Münchhausen'a. Jako wojskowy przez kilka lat służył w Rosji, a nawet dzielnie walczył z Turkami, no… i miał ogromną fantazję.
Po powrocie do swych posiadłości Munchhausen prędko zyskał opinię świetnego bajarza, wymyślającego wyjątkowo oryginalne historyjki. Ten, kto czytał książkę, z łatwością może sobie wyobrazić, jak przy każdej możliwości proszono barona, aby ciągnął dalej opowiadania o swoich pouczających i zabawnych przygodach. Nie wiadomo, czy on sam zapisał swoje opowieści, czy zrobił to ktoś inny, ale w 1785 roku niektóre z nich ukazały się w druku. Autorem książki jest niemiecki pisarz Erich Raspe, który pierwszy opracował historyjki, ale istnieją także inni autorzy „Przygód Münchhausen'a.”, na przykład Gotfryd Bürger. To na tyle o autorze „Przygód”. Jeżeli nie czytaliście żadnych z opowieści o Münchhausenie, opowiem parę najzabawniejszych, według mnie, historyjek.
Pewnego dnia szedł baron przez las delektując się kupionymi po drodze słodkimi, soczystymi wiśniami. Nagle, wprost przed nim stanął jeleń. Smukły, piękny, z wielkimi rozgałęzionymi rogami, a u barona - ani jednej kuli w strzelbie! Jeleń, jakby wiedząc o tym stanął, patrząc bezczelnie w oczy myśliwemu. Na szczęście miał Münchhausen jeszcze garść wisien, więc naładował strzelbę najzwyklejszymi wiśniowymi pestkami. Wpakował cały ładunek jeleniowi między rogi, ale ten tylko głową potrząsł. W oka mgnieniu piękne zwierze schowało się w gęstwinie lasu. Baron mocno się zdenerwował. Taki przepiękny okaz mu uciekł! A trzeba wiedzieć, że baron był zaciętym myśliwym. W rok lub dwa potem był Münchhausen na polowaniu w tym samym lesie i oto ukazał się mu wspaniały jeleń ze sporym, na metr wysokim drzewem między rogami, które całe usiane było owocami. Ponieważ baron uważał jelenia za swoją własność, ściął go z nóg jednym strzałem, zdobywając w ten sposób od razu obiad i pyszny deser z wiśni. Znakomita przygoda, prawda?
Innym razem, podczas wojny, uciekając konno przed Turkami, usiłował nasz bohater przeskoczyć błoto. Klacz do brzegu nie doskoczyła i z rozpędu wpadła do mętnej wody. Tonęli. Nie było ratunku. Błocko zadziwiająco szybko wciągało biedaków głębiej i głębiej. Już tułów konia zniknął w śmierdzącej toni. Baron powoli znikał pod wodą a nad powierzchnią jedynie smutno sterczał warkoczyk peruki… Co było robić? Prawdopodobnie przepadliby, gdyby nie ogromna moc rąk barona. On, istny siłacz, złapał siebie za warkoczyk, ze wszystkich sił pociągnął w górę i… lekko wydobył z błota siebie wraz z koniem, którego mocno, jak szczypcami, objął kolanami. Jeżeli ktoś sądzi, że to nic trudnego, niech spróbuje wykonać ten manewr osobiście.
Pośród wielkiej rozmaitości historyjek o dzielnym baronie, któremu skromność zabraniała przypisywać sobie wielkie czyny i zwycięstwa, wędruje po świecie krótka anegdota o jego niebywałej pomysłowości. Pewnego razu napadł znienacka na Münchhausen'a tęgi niedźwiedź. Ha! Pomyślał baron, mam na to sposób! Wiadomo, że niedźwiedzie zaspokajają głód ssąc łapę. Schwytał więc w obie ręce przednie łapy zwierzaka i trzymał go w tym położeniu przez trzy dni, aż zwierzę padło z głodu. Od tej pory nasz bohater zyskał tym sobie u niedźwiedzi szacunek i ani jeden nie wchodził mu już w drogę.
Gdybyście, państwo, nie czytali o tej wielkiej i bezsprzecznie prawdomównej osobistości, rekomenduję: czym prędzej udać się do księgarni. Jeżeli jednak ktokolwiek podejrzliwy przeczytawszy książkę zwątpiłby w prawdomówność narratora, proszę zachować egzemplarz dla swoich dzieci. Naprawdę nie zabraknie im rozrywki.