Marta Kwiecień
Wywiad z Bartkiem Milewskim
"Obcy w szkole"
Marta Kwiecień: Skąd wziął się pomysł na film o takiej tematyce?
Bartosz Milewski: Chciałem wykorzystać naturalne i zawsze dostępne nam plany zdjęciowe, a więc szkołę, w której odbywamy zajęcia. Obawiałem się kręcenia w miejscach słabo dostępnych czy też ze zmienną aurą i oświetleniem. Poza tym film musiał opowiadać o czymś bliskim ludziom, którzy są w niego zaangażowani: stąd tytułowa szkoła. Nie mógł też być zbyt “ciężki”, powinien zostawić pole do wygłupów i improwizacji. Chociaż właściwie przemyciliśmy w nim trochę smutku i “powagi”. Pomijając sam pomysł, dalsza praca była już wspólna: razem tworzyliśmy scenopis, pisaliśmy dialogi, głos uczniów był brany pod uwagę przy doborze oświetlenia.
M.K.: Ile osób zaangażowanych jest w jego produkcję?
B.M.: Więcej, niż mogłoby się wydawać. Cieszę się zarówno z zaangażowania i zainteresowania uczniów zajęć filmowych jak i uczestników zajęć literackich, którzy pomagają w warstwie tekstowej. Tytułową rolę gra Andrzej Boroński: co ciekawe, lubi wygłupy, jest wręcz niekiedy nieznośny, w filmie zaś gra smutnego chłopca. Miał już jakieś doświadczenia aktorskie, teatralne. Na planie zaś bardzo pomocna jest jego energia i dobra kondycja: na przykład kiedy musi wciąż maszerować czy czołgać się w piwnicy przez kilka godzin. Mniejsze role mają też inni uczniowie. Ponadto w filmie wystąpili nauczyciele: największą rolę miał Tomek Rytwiński, który pozarowadzeniem zajęć z fotografii jest też reżyserem teatralnym i aktorem, od lat prowadzi teatr Korba. Przy niektórych ujęciach i oświetleniu pomagał nam Maciej Stawiński uczący w szkole fotografii i filmu, zresztą bywalec wielu planów filmowych jako dźwiękowiec i fotosista. Kostium Obcego zaś jest dziełem Artura Szabatowskiego, naszego specjalisty of form przestrzennych. Jeszcze kilka osób pomagało nam nieco przy filmie, trudno ich wszystkich wymienić, choć wszystkim dziękujemy.
M.K.: Na jakim etapie są prace i ile czasu zajęło osiągnięcie tego stanu?
B.M.: Praktycznie z istniejących materiałów można już zmontować cały film, jednak będziemy jeszcze filmować niewielkie dokrętki, żeby jakość finalnego obrazu była w miarę zadowalająca. Aczkolwiek chyba nigdy nie będę w stu procentach zadowolony, tym bardziej że warunki filmowania są trudne, wręcz trzeba dokonywać akrobacji logistycznych, czasowych, sprzętowych, etc. Ja sam łączę obowiązki reżysera, autora zdjęć i kierownika produkcji… no i wykładowcy. Materiały kręciliśmy około roku, choć na początku były to ujęcia próbne i okres planowania. Montaż zajmie nam następne miesiące przyszłego roku szkolnego. W tym roku wypuścimy zwiastun.
M.K.: Na kiedy planowana jest premiera?
B.M.: Jakoś w przyszłym roku. Wciąż mamy problemy, np. brakuje nam autora muzyki do filmu.
M.K.: Jakie podejście ma dyrekcja szkoły, czy możecie liczyć na jakieś wsparcie?
B.M.: Z tym bywało różnie. Na ogół ludzie nie związani z medium filmu nie wiedzą jak wiele pracy i zaangażowania ono wymaga. Na szczęście, po wielu rozmowach, autorzy filmu i dyrekcja zaczynają rozumieć swoje ograniczenia i możliwości. Mam poczucie, że szkoła, przy wszystkich swoich ograniczeniach, które teraz lepiej rozumiem, wychodzi nam (“filmowcom”) naprzeciw - choćby w kwestii kupna nowego sprzętu czy “kojarzeniu” nas z chętnymi do współpracy uczniami i nauczycielami. Pracujemy nad szerszą współpracą dwóch pracowni filmowych (a więc mojej i Macieja Stawińskiego), pracowni fotografii, animacji (chodzi o np. o czołówki filmów), muzyków, a także plastyków którzy mogliby tworzyć dekoracje i kostiumy. I to się powoli udaje, zwłaszcza między mną a Maćkiem Stawińskim, a także pomiędzy pracownią literacką i filmową (obie prowadzę). Jestem optymistą.
M.K.: Jak długi będzie film?
B.M.: Trudno mi w tej chwili powiedzieć. Pomysł się rozrósł o fragmenty “dokumentalne” do których dialogi stworzyła uczennica zajęć literackich i naczelna tego pisma, Ola Niedźwiecka. Może jakieś dwadzieścia minut?
M.K.: Czy jesteście zadowoleni z efektów i postępów produkcji?
B.M.: To nie jest tylko pytanie do mnie, a mówiąc w swoim imieniu: wydaje mi się, że osiągnęliśmy mój pierwotny zamiar, czyli udowodnienie, że w takich warunkach i w szkole, bądź co bądź, średniej (w liceum, a nie na uczelni) da się stworzyć coś, co można będzie pokazać na festiwalu filmowym. Czasem jestem zaskoczony, kiedy udają się rzeczy bardzo trudne. Z drugiej strony popełniamy błędy, ja też je popełniam, a cały projekt trzyma mnie w ogromnym napięciu. Mocno przeżywam tworzenie go - mam wrażenie, że powstaje coś z niczego.
M.K.: Jaka atmosfera panuje na planie?
B.M.: To znowu pytanie nie tylko do mnie.
Anonimowy uczestnik zajęć: Było śmiesznie, można się dużo nauczyć.
B.M.: A ja dodam, że z czasem ekipa i nasz główny aktor stają się coraz bardziej obyci, cierpliwi. Bywa, że niektóre ujęcia powtarzamy czternaście, a nawet więcej razy, do tego dochodzą jeszcze próby i ustawienie świateł. Jest takie miejsce - zejście do szkolnej piwnicy, na której światła i kamerę ustawialiśmy trzy godziny, zanim padł przysłowiowy “klaps”. Inne ujęcia kręcimy błyskawicznie - tego wymagają warunki, niekiedy bardzo trudne.
M.K.: Jakiej reakcji widzów spodziewacie się po premierze?
B.M.: Mam nadzieję, że będą się bawili tak jak ja (bo mimo wszystko bawię się i rozwijam), albo raczej my się bawiliśmy tworząc nasze dzieło. A Ty co sadzisz?
Anonimowy uczestnik zajęć: Szczerze? Spodziewam się jak najlepszej, ale nie wiem, jaka będzie.
M.K.: Dziękuję za wywiad.