Aleksandra Niedźwiecka
Wiadukt
"Zapach jest tylko momentami intensywniejszy lub mniej wyczuwalny, ale wciąż ten sam: zapach rdzy i starości z delikatną nutką spalin samochodowych."
Zimą przypomina paszczę potwora, który lodowymi zębami może rozciąć dachy przejeżdżających pod nim samochodów. Wiosną jest raczej wodospadem zieleni, spływającej po kwitnących już ze starości betonowych schodach. Latem staje się schronieniem przed żarem lejącym się z nieba, delikatnie smagając bijącym od jego murów chłodem. Z kolei jesienią wciąż płacze brudnymi łzami, narażając przechodniów na nieprzyjemne plamy na kapturach kurtek. Jednak niezależnie od pory roku, on wciąż pachnie tak samo. Zapach jest tylko momentami intensywniejszy lub mniej wyczuwalny, ale wciąż ten sam: zapach rdzy i starości z delikatną nutką spalin samochodowych. Przyozdobiony kilkoma znakami drogowymi, wyraźnie widocznymi na tle szarego betonu, stanowczo każe zatrzymać się przed zakrętem. Podzielony na dwie części przez rząd kolumn prowadzi kierowców w dwie różne strony, wysyłając smętne pozdrowienia w ich kierunku, kiedy oddalają się coraz bardziej i bardziej. Na jego kamiennej głowie rosną poplątane i wyschnięte rośliny niewiadomego gatunku i pochodzenia, które w zamyśle tego, kto je sadził miały chyba służyć do złamania tego zimnego wizerunku, ale próby te niestety spełzły na niczym. Dodatkowo surowości nadają mu nierówne płytki chodnikowe, rzucone na ziemię jakby od niechcenia. Wygląda na opuszczony, stary i w pewnym sensie nawet samotny – jedynymi dowodami na jakikolwiek kontakt z cywilizacją są przewalające się pod nim śmieci, papiery i puste butelki. Na co dzień ignorowany przez ludzi rzeczywiście może czuć się trochę porzucony. Bo w sumie nie reprezentuje sobą nic ciekawego czy odrobinę choćby zajmującego. Wiadukt i tyle.